Kolejne opóźnienie - nieznośne oczekiwanie
Z reguły moje przeczucie i szósty zmysł kompletnie się nie sprawdzają, ale pierwszą myślą, jaka mnie wczoraj obudziła, było przeczucie, że ekipa nie przyjedzie do nas w tym tygodniu. No i wywołałam wilka z lasu, bo oczywiście dzisiaj dostaliśmy telefon, że nasza budowa nie rozpocznie się w środę, a w przyszły wtorek.
Mam nadzieję, że termin nie ulegnie znowu zmianie, bo już jesteśmy mocni wkurzeni ciągłym przekładaniem terminów, czujemy się zwodzeni - co daliśmy trochę odczuć firmie wykonawczej i co chyba ich zmobilizowało, bo wkurzony klient to nic przyjemnego. Co ciekawe, jak powiedzieliśmy wykonawcy, że nam się spieszy, to był zaskoczony, bo rzekomo wcześniej twierdziliśmy, że jest odwrotnie... No cóż. Taka prawda, że BARDZO nam się spieszy, a poza tym, czy ktokolwiek chce odwlekać budowę własnego domu? ;) Póki co nie potrafię się nawet cieszyć na to rozpoczęcie budowy w myśl zasady "uwierzę, jak zobaczę".
Dostaliśmy jednak informację, że fundament mają ogarnąć do końca przyszłego tygodnia, a potem 2-3 tygodni i zaczynają działać z konstrukcją. Mam nadzieję, że tym razem słowo wykonawcy się sprawdzi i faktycznie końcem roku zacznie się coś dziać na budowie.
Z pozytywnych wiadomości, to wczoraj złożyłam do gminy wniosek o nadanie numeru porządkowego. Nie sądziłam, ze na tym etapie "budowy", gdzie na działce stoją tylko kołki można to zrobić, a jak wyczytałam ostatnio na jednym z blogów, jednak można :)
A więc czas na kolejne czekanie...