Dzień 17. - weekendowa wizytacja
Dziś sobota, a więc tradycyjnie zawitaliśmy na budowie, żeby w świetle dziennym przyjrzeć się, co też ciekawego, zmieniło się w naszym domku przez ten tydzień.
Tak jak już wcześniej pisałam, dom nie zmienia się już tak dynamicznie. Przez ostatni tydzień powstał komin, została położona dachówka oprócz kawałka wokół komina, została skończona podbitka, wprawione okno dachowe - właz, dom został dokładniej obłożony wiatroizolacją. Panowie zaczęli też dokładnie docinać wiatroizolację do okien, przygotowując się na ich wstawienie. Nie wiemy jeszcze, czy nastąpi to jeszcze w tym roku, czy już w styczniu. Obstawiamy raczej styczeń.
Co do okien, to na górze wkradł się błąd, okazało się, że otwory są przygotowane na okna o wysokości 200 cm, a nie 220. Wyłapaliśmy to przypadkiem, ale całe szczęście w samą porę. Jakby okna już przyjechały i okazałoby się, że nie pasują, to ekipa miałaby zagwozdkę... ;)
Jestem też bardzo zadowolona z koloru dachówki i podbitki. Fajnie to ze sobą współgra. Mąż stwierdził, że podoba mu się nawet taki granatowy dom i może by zrobić taką elewację... :D Ale nie dałam się przekonać ;)
I pomyśleć, że wahaliśmy się co do tego, czy budować ten dom i co do miejsca, w którym ma powstać. Teraz, jak patrzymy na efekty prac, to wszystkie wątpliwości znikają i nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli podjąć inną decyzję. Ludzie straszyli, że nie wiemy, w co się pakujemy, decydując się na budowę domu... Jasne, większość jeszcze przed nami. Ale myślę, że każdy wysiłek będzie warto tego "naszego miejsca" i jak się wyprowadzę, to nigdy w życiu nie wrócę do bloku :)